» Grosz czyli dwa złote

Opole | bolbez | 03-09-2012, 00:28:47

Grosz czyli dwa złote

- Dwa złote za przejście mostkiem sie należy! – warknął na mnie jegomość, który wyłonił się nagle z wilgotnego październikowego wieczoru na Zielonym Mostku koło naleśnikarni Grabówka. Musiałem się zamyślić, bo zobaczyłem go w ostatniej chwili i nie udało mi się wyminąć faceta, który niewątpliwie wygrałby casting do “Nędzników”.

Mimo to podjąłem desperacką próbę. Jak uczyli na wuefie: balans na szeroko rozstawionych nogach, wyczuć słabą stronę przeciwnika, zamarkować próbę przejścia po stronie mocniejszej i uderzenie całym ciałem na stronę słabą. Nie będzie menel pluł nam w twarz! Avanti!
Nie udało się! Musiał, cholera, typ chodzić do tej samej budy. Ucapił mnie za połę płaszcza i dopiero zrobiło się nieprzyjemnie.

- Co jest na gape próbujemy? Tak bez opłaty? Ładnie to tak? A wydawało by się z wyglądu kulturalny człowiek! A tu na siłe sie pcha – gość tokował.
- Łapy przy sobie! Puszczaj pan, bo zawołam policję – to chyba nie świadczyło o panowaniu nad sytuacją, ale sorry, wypsnęło mi się.

- A wołaj, wołaj i straż miejską też wołaj, to ci jeszcze mandat wlepią za zakłócanie. To nie wiesz łachudro, że to był zawsze mostek komercyjny? Historii nie znasz? – tu mnie dotknął, bo co jak co...

- Jaki komercyjny? Jakie zawsze? Ja tu do instytutu historii przez pięć lat po pięć razy dziennie po tym mostku ganiałem! – zapachniało kombatanctwem, ale gość wyraźnie mnie prowokował.

- No. Historyk i nie wie, że to mostek groszowy! Tu się zawsze płaciło za przejście – miał skurczybyk rację, ale nie do końca.
- Ale to było przed wojną! – przypomniałem sobie. – Po wojnie władza ludowa mostek znacjonalizowała i chodzi się już za darmo.

- Widzieliście go, jaki nacjonalista. A o reprywatyzacji gnojku nie słyszałeś? Zresztą mostek był zawsze komercyjny, tylko było 50 lat darmowej promocji, żeby się ludzie do krótszej drogi przyzwyczaili. A teraz miasto nam puściło kładkę w dzierżawę i opłaty pobieramy po staremu.

- Po staremu to był jeden grosz! Stąd nazwa groszowy – broniłem się przed stratą jedynej monety jaką miałem w kieszeni. Dwa złote dla mieszkańców Opola od pewnego czasu nabrało szczególnego znaczenia – taka moneta pasuje do wózków w marketach.

- Ale to niemieckie grosze były i inflacja też zrobiła swoje. Teraz jest dwa złote – błyskotliwie zripostował menel. Zresztą nie taki chyba menel. Spod starego płaszcza wyzierała niebieska ortalionowa kurtka z żółtymi lampasami. W lewej ręce błysnął kwitariusz... Rany! To wygląda całkiem prawdopodobnie. Chłopaki z ratusza jakimś dziwnym firmom już prawie wszystkie krawężniki w centrum miasta wydzierżawili. Teraz ledwo przystaniesz autem, żeby staruszkę na drugą stronę ulicy przepuścić, zjawia się groźny gość z aparatem, robi ci zdjęcie i ładuje za szybę wezwanie do zapłaty. Nazywa się to parkowanie rotacyjne.

Więc może skończyły się już krawężniki i teraz przyszła kolej na mostki?
- Teraz przyszła kolej na mostki? – jęknąłem.
- No wreszcie! Przecież mówiłem od początku. Dwa złote się należy – niewątpliwie był to właściwy człowiek na właściwym miejscu.

Prawie mnie przekonał. Chcąc nie chcąc sięgnąłem do kieszeni, ale zaraz cofnąłem.
- A w takim razie ja nie chcę przejść przez ten mostek. Pójdę sobie koło Franciszkanów i nie zapłacę – zagrała we mnie krew tych spod Racławic.

- Nic z tego zrobiłeś pan na moim moście o jeden krok za daleko. Bułke też pan w sklepie oddajesz, trzy razy ugryzioną, jak panu nie smakuje? Jasne, że nie, zresztą nikt by jej nie przyjął. Towar dotknięty uważa się za sprzedany, a pan już od dziesięciu minut korzysta z nawierzchni cennego obiektu architektonicznego jakim jest niewątpliwie ten mostek. Płacisz pan czy mam zawołać Fiskusa? Fiskus do nogi!

- Dobra, dobra! Płacę. Spokojnie. Ja tylko tak, w kwestii formalnej. Chciałem wiedzieć jakie są zasady – nie było wyjścia. Trzeba było wybrać mniejsze zło. Wyjąłem dwa złote i uiściłem opłatę.
- Niech pan nie żałuje. Przechodząc przez nasz mostek wspiera pan dom dziecka – sprawa nabierała większej wagi.

- Który dom dziecka? – ciekaw byłem dla kogo jestem taki dobry.
- Czy to nie wszystko jedno? Wszędzie potrzebują. Płać pan już bo normy nie wyrobię – faktycznie dużo mi już czasu poświęcił.

- A kwitek dostanę?
- A co potrzebujesz pan? W koszty se pan wrzucisz, czy w picie odliczysz? Miasto ładnie by wyglądało, gdyby każdy chciał kwitek dostawać. Borów Stobrawskich by na papier nie starczyło. Czy pan może nie kocha przyrody? – okazało się, że jestem bezczelny i bezmyślny.
- Jasne że kocham. Kwitek na pamiątkę chciałem, bo on taki nasz, opolski. Ale już nie chcę i chyba sobie pójdę. Dobranoc.

- A wracaj pan szybko bo ja tu tylko do dwudziestej robie! Potem Franek przychodzi na nocną zmiane, a wtedy i taryfa nocna, i Franuś w ryja też dać opornym lubi – dogonił mnie życzliwy głos z mostu.

Ponieważ trochę się u znajomych zasiedziałem, wróciłem przez most koło katedry. Następnego wieczora, mimo pewnych obaw, poszedłem w okolicę Grabówki przyjrzeć się z daleka jak też kręci się interes na Groszowym Mostku. Nikogo tam nie było. Pewnie znowu wprowadzili promocję.



zobacz komentarze (0) | Ocena: 0,0 | Głosów: 0 | Odsłon: 2311


  • Gościu skomentuj tego newsa:
    IP: e34417672fe42cacbdf3ef41806f7a61
    Jeżeli chcesz wysłać komentarz wciśnij "Enter". Nie chcesz przepisywać kodu z obrazka? Zarejestruj konto już teraz!