Głubczyce, Opole | Bolesław Bezeg | 12-09-2012, 22:20:06
Zarządzanie kilkudziesięcioma dworcami to jest dobry biznes, ale PKP ma ich 1500 i większość tylko generuje koszty – mówi Zbigniew Szafrański, prezes PKP Polskie Linie Kolejowe, z którym rozmawiamy o komunalizacji dworców, rewitalizacji nieczynnych linii i kolejowym rachunku ekonomicznym.
- Podczas jednego z konwentów marszałków województw RP wspomniał pan, że chciałby by samorządy włączyły się w utrzymanie infrastruktury dworców i przystanków. W jaki sposób będzie pan je do tego zachęcał?
- PKP jeszcze jako przedsiębiorstwo państwowe funkcjonowało wiele lat jako tzw. gospodarka wyodrębniona, zamknięta, białe plamy na mapach, zakazy fotografowania i to jeszcze w społeczeństwie funkcjonuje, że kolej to jest coś co jest obok całej reszty gospodarki
Mamy jakąś działkę w budżecie i jedyne co można to żądać i oczekiwać. A sytuacja się zmieniła, my jesteśmy normalnym przedsiębiorstwem gospodarczym, które żyje z tego, że przewozi pasażerów…
- …i towary.
- Tak, chociaż myślę, że dużą część tego rynku przejmuje transport drogowy, natomiast nasza szansa leży w otwarciu się na otoczenie gospodarcze. W 2005 r. kiedy jeździłem po samorządach we wszystkich województwach okazało się, że wtedy mało które województwo miało w swojej strategii rozwoju transportu kolej. Oni uważali, że to powinien zapewnić Minister Infrastruktury.
W tej chwili mamy już zupełnie inną sytuację. Marszałkowie nie tylko zarządzają spółką, która wykonuje przewozy regionalne, ale w większości województw mamy nawet nakłady na regionalne linie kolejowe, takie gdzie gdyby chcieć czekać na ujęcie ich w planie centralnym, to pewnie by się prędzej rozsypały.
Z tym, że przy dostępności środków w pierwszej kolejności kierujemy je na to co jest najbardziej potrzebne: na tory, urządzenia sterowania ruchem, a to pasażera w zasadzie mniej interesuje. Jego interesuje czymże się dostać do przystanku, czy ten przystanek jest w miarę dobrze wyposażony, czy ma gdzie poczekać, czy ma gdzie zostawić samochód…
Trudno oczekiwać, że te wszystkie potrzeby spełni władza centralna. Stąd wyjście do samorządów. Jeśli chodzi o przystanki to uważam, że na tej samej zasadzie co są przystanki PKS-u, można tę substancję utrzymywać wspólnie.
- Dlaczego do tej pory jeszcze nie przekazano dworców samorządom?
- To znowu jest wynik historii restrukturyzacji. Wtedy kiedy dzielono PKP na spółki uważano, że dworce to będzie dobry biznes i pozostawiono je we władaniu PKP S.A. Oczywiście to jest dobry biznes, ale dotyczy to kilkudziesięciu dworców w Polsce, natomiast czynnych jest 1500 i to są głównie koszty.
Tam gdzie samorządy są zainteresowane one będą przekazywane, natomiast reszta będzie w zarządzie PKP S.A. przynajmniej przez najbliższe lata. Trzeba rozwiązać problem pokrywania bieżących kosztów utrzymania i najprawdopodobniej włączymy to jakoś do opłaty za korzystanie z torów.
Jednak dworzec w danym mieście jest nie tylko wizytówką kolei ale jest również wizytówką miasta dla podróżnych, więc takie podejście, że jest to nasze wspólne dobro jest jak najbardziej uzasadnione.
Jest już wiele przypadków współpracy, chociażby takich np. jak tunel pod torami, który formalnie jest własnością kolei, ale ponieważ łączy dwie części miasta i korzystają z niego nie tylko podróżni ale i mieszkańcy, to często się dzielimy kosztami utrzymania, a czasami nawet jest tak, że miasto samo pokrywa koszty utrzymania tunelu czy kładki nad torami.
Są takie przypadki jak np. w Giżycku, gdzie samorząd przejął cały dworzec i utrzymuje go na własny koszt. Ten proces będzie trwał, ale realnie patrząc myślę, że będzie to dotyczyło 100 może 150 dworców w Polsce, na 1500, więc należy się spodziewać, że reszta pozostanie własnością PKP aż w końcu trafi do PLK.
- Wiele miast deklaruje, że gdyby tylko mogło, to chętnie by wzięło dworzec, jaką więc takie samorządy musiałyby przejść procedurę.
- To jest rola spółki matki holdingu PKP S.A., która ma też z tym pewne trudności. Najprościej jest gdy PKP ma jakieś zobowiązania podatkowe w stosunku do miasta, wtedy oddaje majątek zamiast wpłacać podatki. Gorzej jest z tzw. darowizną, bo z punktu widzenia spółki prawa handlowego jest to działanie na szkodę spółki.
Byłoby prościej z zagospodarowaniem tego majątku, gdyby to nie była spółka prawa handlowego tylko agenda rządowa. Takie projekty na początku były, miała powstać Agencja Mienia Kolejowego, ale koszty jej działalności obciążyłyby budżet, no i rząd się wtedy nie zdecydował. Zostało to załatwione tak, że kolej sama musi sobie z tym problemem poradzić, ale natrafia na przeszkody proceduralne.
- Istnieją linie kolejowe, jak np. na Opolszczyźnie Głubczyce, gdzie powstało nawet stowarzyszenie na rzecz rewitalizacji linii kolejowej. Jak społeczności lokalne mają zabrać się za dzieło przywrócenia ruchu na zlikwidowanych liniach? Co pan poradzi w tej kwestii samorządom?
- Nie jestem pewien czy samorządy będą w stanie podjąć taki ciężar finansowy. Trzeba na początek oszacować koszty takiej rewitalizacji, dlatego, że np. linia Opole –Kluczbork, na którą wróciły pociągi po kilku latach przerwy była zawieszona w dobrym stanie technicznym. Wtedy koszty ponownego uruchomienia nie są wielkie.
W województwie dolnośląskim, gdzie samorząd przejął utrzymanie linii z Wrocławia do Trzebnicy, wymagało to już wydatkowania środków na poziomie około 16 mln. zł by linię tę uruchomić.
W przypadku Głubczyc trzeba zacząć od oceny stanu technicznego linii. Gdyby była taka wola to nasi diagności by oszacowali ile środków należałoby wyłożyć by zrewitalizować tę linię. Ale trzeba pamiętać o drugiej rzeczy – jakie będą ewentualne przychody po uruchomieniu połączeń i kto pokryje koszty bieżącego utrzymania, bo na początek wykosimy trawę, usuniemy krzaki, ale one po jakimś czasie zaczną rosnąć na nowo.
Chęci nie wystarczą, bo to jest niestety działalność gospodarcza, więc jeśli chcemy przywrócić pociągi na danej linii to przede wszystkim trzeba zbadać czy jest to uzasadnione ekonomicznie, czy będą pasażerowie.
Mamy wiele takich przypadków, gdzie samorządy uruchomiły pociągi a potem zawiesiły bo nie było pasażerów. Rozkład jazdy okazał się nieatrakcyjny, czas jazdy za długi. Lepiej tego typu rzeczy zbadać wcześniej przed ewentualnym uruchomieniem przewozów.
- Czy pana firma wykonuje takie badania?
- Na ogół są to przedsięwzięcia wspólne. W tej chwili trwają badania na temat ewentualnego uruchomienia przewozów na linii Tarnobrzeg – Dębica i jest deklaracja samorządów, że pokryją część kosztów studium opłacalności przedsięwzięcia, co też jest dużym przełomem, bo do tej pory oczekiwano, że to my wszystko sfinansujemy. Staramy się partycypować w takich przedsięwzięciach.
www.portalsamorzadowy.pl
© Copyright 2024 opolszczyzna.info | Wykonanie & Administracja: Arkadiusz Tobiasz | v. 1.0.3